Gledze o zyciu (i przyszlych projektach!!)
To
była długa podróż, trwała ponad 2 lata. Przez ten czas wiele razy dopadała mnie
frustracja, zwątpienie i bezradność. Możliwe, że nawet depresja. Ale gdzieś tam
w środeczku czułam, że nie chcę się poddawać i ciągle ponawiałam próby powrotu
do „normalności”, codzienne masaże, ćwiczenia, leki, wizyty u pierdyliona
lekarzy… którzy nie pomagali. Zaczęłam szukać pomocy w internecie – podcasty,
książki, filmiki na YT i wiele innych; pole manewru miałam jednak ograniczone,
bo rękami nie byłam w stanie robić prawie (a na początku zupełnie) nic. A jak
szukać w necie informacji? Ano trzeba uruchomić laptop, poklikać na klawiaturze
i poscrollować strony... Oh ludzie, to było straszne. Cały ból, który trwał
nawet jak nic nie robiłam – dzień i noc, dzień i noc, dzień i noc… i tak w
kółko przez kilka miesięcy. W końcu doszłam do takiego stanu, że zaczęłam
zastanawiać się, jak to byłoby bez bólu – bo już nie pamiętam.
No
ale robiłam różne rzeczy, stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia, więc
wypróbuję wszystko na sobie. Zmieniłam dietę, oczyściłam organizm wdg. metod
Tombaka, przeprowadziłam 2 lecznicze głodówki wdg. Małachowa i codziennie
medytowałam. Taka mała odskocznia od tej rzeczywistości.
W
2 lata udało mi się wyciszyć stan zapalny. Schudłam prawie 25kg. Ale wreszcie
czuję że żyję, że mogę robić rzeczy, o jakich rok czy 2 lata temu mogłam tylko
pomarzyć.
I
to też nie jest tak, że wszystko przeszło i mogę szaleć. Wiem, że mam pewne
ograniczenia co do możliwości wykonywanej pracy, dlatego muszę się pilnować,
żeby znowu nie zacząć wpadać w… pracoholizm. Tak, ja, która potrafiła spędzić
nawet 16h dziennie na pracy nad własnymi projektami, została zmuszona przez
chorobę, aby spojrzeć na swoje życie i je naprawić.
Wracam
do rysowania (HIP-HIP-HURRA!!! ), jednak na pewno
nie na pełen etat. Mimo, że 1 mój komiks czeka na narysowanie już tyle lat,
musi poczekać jeszcze trochę, może nawet na rysownika który go dla mnie
narysuje (fabuła tak cholernie mi się podoba, że to musi pójść kiedyś w świat!)
Co
zrobić jak nie możesz rysować, a masz pierdyliard pomysłów na różne historie?
Hm? Hmmm? Czy wiesz? Bo ja tak!
Mam
zamiar obejść system, wykiwać przeznaczenie i… stworzyć grę otome. I to nawet
nie jedną!
1:
szkolne życie w japońskim liceum – romans, lekka komedia i trochę akcji z
gangami ulicznymi. U mnie w fabule nie może być nudno~
2:
kryminał – Ooo ludzie, tu się będzie dopiero działo! „Gdy jesteś studentką, ale
nagle zaczynasz ścigać seryjnego mordercę” idealnie oddaje nastrój tego, co się
tam będzie wyczyniać. A do tego dochodzi jeszcze wątek miłosny i wielki życiowy
dylemat :> Jak ja uwielbiam pisać takie rzeczy
3:
prawie postapokalipsa, a główna bohaterka, aby pomóc swojej siostrze, wyrusza
do „Miasta śmierci” aby zagrać w toczoną tam grę i pokonać „Króla”. Aż mnie
ręce świerzbią aby napisać coś więcej, ale… czas jeszcze nie nadszedł.
Cierpliwości~
Powolutku
rozpisuję sobie wszystkie wątki i sytuacje, a po tym trzeba się będzie brać za
poszczególne scenariusze, uruchomić jakiegoś Patronite’a i znaleźć ludzi do
współpracy. Ogarnąć te 3 wielkie fabuły to nie mały wyczyn, więc nie wiem ile
mi to zajmie czasu, dlatego… za jakiś czas otworzę kommisze. Za coś trzeba żyć.
A skoro nie mogę jak na razie chodzić do normalnej pracy, muszę wymyślić coś
innego…
(Czasem
mam wrażenie, że mój łeb to skomplikowana machina, która napierdziela nowe
informacje jak messerszmit i przetwarza je jeszcze szybciej; takie: 1 pomysł –
SRU! – 1000 teorii i możliwych rozwiązań na jego temat. Czy da się wyłączyć
mózg chociaż na godzinkę? -,- System mi się przegrzewa…)
Pozdrawiam
was cieplutko i do usłyszenia!
-
Królowa prokrastynacji
#serniktomiłośćserniktożycie
Komentarze
Prześlij komentarz